Artykuł prof. Michała Kurka jest nam oczywiście doskonale znany, uważamy jednak, że – jakkolwiek przedstawione w nim tezy zostały poparte rzetelną wiedzą i wnikliwym podejściem autora – nie może on być miarodajny w dzisiejszych czasach. Po pierwsze, tekst ten powstał w 1997 roku, a w tak dynamicznie rozwijającej się dziedzinie jak medycyna, a ostatnio także medycyna żywieniowa, stan wiedzy zmienia się niemal z dnia na dzień.
To prawda, że w czasie, kiedy ukazała się rzeczona publikacja, stan wiedzy oraz metodologia testów cytotoksycznych w pełni uzasadniały ostrożne lub wręcz negatywne stanowisko alergologów. Był to okres burzliwej dyskusji w tym środowisku, zauważono bowiem, że objawy wywoływane przez pokarmy bywają niekiedy tak bardzo nieswoiste (niepowtarzalne) i tak odległe w czasie, że powiązanie ich z ekspozycją na konkretne składniki pokarmowe jest niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe. Sprawiało to alergologom bardzo wiele problemów, wobec czego w roku 1996 na światowym kongresie alergologów w Wiedniu podjęta została uchwała, która na podstawie pochodzącej z lat 60. XX wieku klasyfikacji Gella i Coombsa bardzo wyraźnie określiła zakres zainteresowań alergologii, ograniczając go wyłącznie do alergii typu I i II. Kryterium tego ograniczenia była powtarzalność tych samych objawów u tego samego pacjenta po podaniu tego samego czynnika wywołującego reakcję – alergenu.
Alergolodzy potwierdzili tym samym swą bezradność wobec różnorodności i nieswoistości objawów (zróżnicowanych: dermatologicznych, endokrynologicznych, kardiologicznych, reumatologicznych itd.) oraz dolegliwości wywoływanych przez alergie typu III i IV, w przypadku których po podaniu tego samego czynnika można obserwować różne reakcje u tego samego pacjenta, a czasami wręcz okresowy brak widocznych reakcji.
Dziś diagnostyka i leczenie chorób alergicznych to wciąż bardzo trudny problem, układ immunologiczny człowieka nie został bowiem jeszcze dokładnie poznany. Alergolodzy nadal nie chcą zajmować się alergiami tzw. późnymi (ukrytymi), jednak już nikt z najwybitniejszych światowych autorytetów nie kwestionuje obecnie ich istnienia i zasadności stosowania nowoczesnych testów nietolerancji pokarmowych, zwłaszcza tzw. testów immunoenzymatycznych badających obecność przeciwciał typu IgG, które w sposób jednoznaczny potwierdzają istnienie tego typu przeciwciał. Mniej popularne są testy cytotoksyczne, a szkoda, bo w ich udoskonalenie zainwestowano lata badań w Stanach Zjednoczonych. Obecnie metoda ta została tak ulepszona – zyskała powtarzalność i co za tym idzie, przydatność diagnostyczną – że pozwala na wdrażanie na jej podstawie diet eliminacyjno-rotacyjnych.
Niestety, zainteresowanie tego typu diagnostyką to wciąż raczej domena wąskiego grona biologów, dietetyków oraz specjalistów rozwijającej się coraz bardziej dynamicznie medycyny środowiskowej i medycyny żywieniowej, niewiele natomiast mówi się o niej w środowisku medycznym. Przyczyna tego jest dość prozaiczna: leczenie alergii tego typu nie jest związane ze stosowaniem jakichkolwiek leków, a jedynie ze zmianą nawyków żywieniowych.
Ponadto zdecydowana większość lekarzy, kształconych na współczesnych akademiach medycznych, reprezentuje podejście tzw. alopatyczne – skłania się ku objawowemu leczeniu chorób, bez dociekania ich źródła. Inne podejście do terapii prezentują lekarze z tzw. nurtu przyczynowców, którzy starają się stosować holistyczne podejście do leczenia i poszukując przyczyn schorzeń, sięgają m.in. właśnie po testy cytotoksyczne. O tym, że jest dobra droga, najlepiej świadczą znakomite rezultaty osiągane we wszystkich stosujących ją ośrodkach, m.in. w leczeniu tak trudnych problemów, jak np. niepłodność.
Jesteśmy jednym z takich ośrodków. Stosowane przez nas testy cytotoksyczne, w odróżnieniu od ogólnodostępnych testów immunoenzymatycznych, wskazują wszystkie reakcje alergiczne i pseudoalergiczne typu III, a nie tylko te związane z występowaniem przeciwciał typu IgG, dzięki czemu są znacznie bardziej czułym narzędziem diagnostycznym. Ich niezwykłą przydatność do opracowywania diet eliminacyjno-rotacyjnych potwierdzają przede wszystkim uzyskiwane przez nas efekty terapeutyczne.
Oczywiście spór o to, kto ma rację w tym przypadku, jest jednym z tych, których nikt nie rozstrzygnie ze 100-procentową pewnością. Pacjent sam musi podjąć decyzję, gdzie i w jaki sposób będzie się leczyć. A jednak nie da się przy obecnym stanie wiedzy medycznej zaprzeczyć, że Hipokrates nie mylił się, wskazując na żywność jako lek przyszłości.